16 kwietnia

W szoku – dr Rana Awdish

W szoku – dr Rana Awdish


Dziś o tym, jak punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. „W szoku” to historia lekarki, która została pacjentką. To autoetnograficzna opowieść o konflikcie ról, zmianie perspektywy i drodze, jaką dr Rana Awdish przeszła walcząc ze swoją chorobą. Choć książka (niestety) nie jest osadzona w naszych polskich realiach, to niesie za sobą pewne uniwersalne wartości.

Młoda lekarka będąc w siódmym miesiącu ciąży nieoczekiwanie trafia do szpitala z ciężką chorobą. Jej stan jest naprawdę zły, lekarka ociera się o śmierć. Następuje zderzenie z wielką machiną szpitalnych procedur. Na nic zdaje się tutaj fakt, że ta sama lekarka jest pracownikiem szpitala, do którego trafiła, że sama jest lekarzem i może pomóc w postawieniu właściwej diagnozy. Stając się pacjentem, przywdziewając szpitalny uniform pacjenta (znana z amerykańskich filmów i seriali standardowa szpitalna szata) zostaje pozbawiona swojej dotychczasowej roli. Jest w szoku, obserwując jak wygląda rzeczywistość lekarzy oglądana z tej drugiej strony.

Przyznam, że spodziewałam się nieco innej lektury. Po „Małych bogach” z naszego polskiego podwórka spodziewałam się afer, błędów lekarskich, skandalicznych postaw i bezsensownych procedur. Tymczasem historia dr Awdish to raczej studium nad chorobą i cierpieniem. To poruszająca opowieść o walce z chorobą przeplatana rozważaniami nad konfliktem ról społecznych. Lekarka miała wyraźne trudności z pogodzeniem ze sobą konieczności odgrywania jednocześnie roli lekarza i pacjenta. Różnice w wymaganiach, oczekiwaniach wobec tych dwóch zupełnie odrębnych ról wywołały konsternację i szok. Te z kolei stały się punktem wyjścia do trafnych i uniwersalnych (bez względu na kraj pochodzenia i kształcenia) rozważań na temat wartości wyznawanych przez lekarzy oraz reprezentowanych przez nich postaw.

Autorka niejednokrotnie dostrzega nietakt lekarzy, zauważa uchybienia i błędy, które stają się pretekstem do głębszej analizy dostrzeganych problemów. Wówczas autorka stara się nakreślić szerszy kontekst uzasadniający dostrzeżone postawy czy zachowania. Poszukuje odpowiedzi w systemie kształcenia młodych lekarzy, którzy od początku uczeni byli znieczulicy, dystansu i odporności na cierpienie pacjentów. Mimo, że lekarka ujawnia pewien poziom lekarskiej znieczulicy, to jednak mam wrażenie, że w porównaniu do naszej polskiej rzeczywistości jest to dość wyidealizowany świat. Zupełnie inne zachowania określane są mianem „skandalicznych” podczas gdy w Polsce są one na porządku dziennym.

Nie pozwalając, aby choroba i cierpienia, których doświadczyła młoda lekarka poszły na marne dr Awdish zaangażowała się w szkolenie lekarzy z zakresu komunikacji pomiędzy lekarzem a pacjentem. Książkę zwieńcza mini poradnik, który ma przygotować do skutecznej i efektywnej współpracy pomiędzy leczącym a leczonym. Znajdziecie tam kilka cennych wskazówek na temat tego jak rozmawiać o swoich dolegliwościach i jak właściwie egzekwować pomoc medyczną.

05 kwietnia

Dziecko – Fiona Barton

Dziecko – Fiona Barton


Przed przeszłością nie da się uciec. Nawet gdy wydaje nam się, że poskładaliśmy świat na nowo po traumatycznych wydarzeniach, prędzej czy później cienie przeszłości nas dopadną. Szczególnie, jeśli sprawę zaczną badać wścibscy i wnikliwi reporterzy. „Dziecko” Fiony Barton to wciągający thriller psychologiczny ukazujący kobiety i macierzyństwo z bardzo różnych stron.

Pewnego dnia w mediach ukazuje się informacja o tym, że na placu budowy odnaleziono zwłoki niemowlaka sprzed lat. Nic nadzwyczajnego, pewnie nie pochylilibyście się nad taką informacją na dłużej niż minutę. Nie każdy jednak zignorował tę informację. Dla Kate, wnikliwej dziennikarki, taka drobna i niepozorna notatka stała się impulsem do podjęcia śledztwa. Śledztwa, które miało pozwolić na poznanie prawdy o dziecku i jego historii. Główna akcja powieści ukazuje perspektywę kobiet, dla których informacja o dziecku okazała się nie tylko nic nieznaczącym artykułem prasowym. Tragiczne wydarzenia z przeszłości dały o sobie znać. Obudzone demony powróciły. Czy dzięki dziennikarskiemu śledztwu uda się na nowo odtworzyć wydarzenia z przeszłości? Przekonajcie się sami.

„Dziecko” trzyma w ciągłym napięciu. Dynamicznie poprowadzona akcja, krótkie rozdziały ukazujące perspektywę poszczególnych kobiet sprawiają, że trudno się oderwać od tej historii. Największe wrażenie zrobiło na mnie wierne (tak mi się wydaje) odtworzenie specyfiki pracy dziennikarzy śledczych. Fiona Barton to autorka z doświadczeniem reporterskim, która w przeszłości sama zajmowała się dziennikarstwem i zdobywała nagrody za swoją pracę reporterską. Autorka dość szczegółowo przedstawia nam pracę dziennikarza śledczego. Szybkie i intensywne tempo pracy, wykorzystywane kontakty, podejście Kate do osób, które mogą wnieść coś nowego do badanej sprawy i jej umiejętność do rozmawiania z innymi nadawały opowiadanej historii realizmu. Uwierzyłam, że to rzeczywiście mogło się wydarzyć. Poza tym poznanie szczegółów pracy dziennikarza było interesującym dodatkiem do opowiadanej historii.

Dobry thriller psychologiczny wymaga wprowadzenia bohaterów o złożonych osobowościach, z różnymi problemami i zawirowaniami. Autorce udało się osiągnąć ten cel. Kate, dziennikarka śledcza da się lubić, ma wszystkie te cechy, które dziennikarka śledcza powinna posiadać. Najważniejszą rolę odgrywają jednak kobiety, do których udaje jej się dotrzeć. To pokręcone osobowości z ogromnym bagażem negatywnych doświadczeń. Ich przeszłość to niezbadana tajemnica, którą powoli odkrywamy poznając kolejne rozdziały.

Mimo, że „Dziecko” wydaje się być dość grubą książką, czyta się ją bardzo szybko. To zaskakująca historia o kobiecości, macierzyństwie i powracającej ponurej przeszłości. W końcu nadchodzi czas na rozliczenie się z wydarzeniami sprzed lat.

29 marca

Czwarta małpa – J. D. Barker

Czwarta małpa – J. D. Barker



Seryjni mordercy i psychopaci nie biorą się znikąd. Czasami to okazja czyni mordercę, zazwyczaj jednak do zbrodni dochodzi w wyniku przyswojenia w pewnym momencie życia wartości nieakceptowanych w naszym społeczeństwie. Choć życie pisze czasami straszne scenariusze, to J. D. Barker stworzył naprawdę mroczne postacie. „Czwarta małpa”, bo o niej dziś mowa to momentami obrzydliwy, ale nieustannie trzymający w napięciu thriller.

Policja od lat bezskutecznie ściga seryjnego mordercę, którego modus operandi opiera się o japońskie przysłowie o trzech mądrych małpach (nie widzę nic złego, nie słyszę nic złego, nie mówię nic złego). Poszukiwany morderca okrzyknięty został mianem Zabójcy Czwartej Małpy. Kiedy pewnego dnia pod kołami autobusu ginie mężczyzna, wszystko wskazuje na to, że jest to poszukiwany zabójca. Detektyw Sam Porter znajduje przy nim pamiętnik. Rozpoczyna się gra. Morderca chce, aby detektyw poznał jego historię. Tymczasem gdzieś tam umiera z głodu i pragnienia ostatnia ofiara mordercy.

Lektura „Czwartej małpy” to spoglądanie z różnych perspektyw na toczące się wydarzenia. Z jednej strony mamy toczące się śledztwo, wyścig z czasem i starania dotarcia do porwanej młodej dziewczyny zanim będzie za późno. Te fragmenty to typowy opis śledztwa. Nie za bardzo wyróżnia się na tle innych powieści z gatunku. Kiedy jednak dołożymy do tego dramatyczne opisy oddające perspektywę porwanej, pojawia się gęsia skórka. Wówczas pojawia się przerażenie, momentami klaustrofobiczny strach. Całość dopełnia pamiętnik Zabójcy Czwartej Małpy. Czytając fragmenty pamiętnika wchodzimy w chory umysł psychopaty. Poznajemy czasy jego dzieciństwa, jego przedziwną rodzinę i niestandardowe wychowanie (delikatnie powiedziane). Dowiadujemy się coraz więcej o mordercy równolegle z detektywem. I tu mam jedyne zastrzeżenie do tej powieści. Trochę za mało było powiązań pomiędzy czytanymi fragmentami i wnioskami wyciąganymi przez zespół śledczych. Mimo że analizowali każdy szczegół, to w przypadku pamiętnika zabrakło mi na bieżąco komentowania tego czego o zbrodniarzu dowiadywał się Porter.

Rozbudowany portret psychologiczny mordercy to najmocniejsza strona tej książki. Ile razy zastanawialiście się co takiego sprawiło, że ktoś obrał taką a nie inną ścieżkę? To doskonały przykład na to, jak mocno przyswajamy rodzinne tradycje i wartości. Jeśli nałożymy na to chory, psychotyczny umysł to mamy mieszankę wybuchową. W przypadku Zabójcy Czwartej Małpy pojawiło się we mnie zrozumienie. Naprawdę! Miałam poczucie, że zrozumiałam umysł seryjnego mordercy!

Uwaga, w powieści nie brakuje drastycznych scen. Niektóre z nich sprawiały, że musiałam odłożyć na chwilę książkę i ochłonąć. Większe emocje wzbudziła we mnie jedynie „Dziewczyna z sąsiedztwa”. „Czwarta małpa” to jedna z tych historii, które na długo zapadają w pamięć.

Niektórzy mogą poczuć niedosyt przez zakończenie, jakie zaproponował nam autor. Dla mnie jednak jest to wstęp do świetnej serii. Mam nadzieję, że polska premiera „The Fifth To Die” nastąpi niedługo po światowej premierze, która zaplanowana jest na lipiec 2018.

Polska premiera „Czwartej małpy” już 4 kwietnia. To historia, której nie można przegapić. To najlepsza książka, jaką przeczytałam w tym roku.


13 marca

Wszystkie pory uczuć. Wiosna – Magdalena Majcher

Wszystkie pory uczuć. Wiosna – Magdalena Majcher


Z wielką radością niosę Wam wieść!! Idzie wiosna! I choć prognozy pogody zapowiadają, że zima nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa, to z wielką przyjemnością mogę Wam zaprezentować książkę, która wiosnę wprowadzi do niejednego serca. „Wszystkie pory uczuć. Wiosna” to moje pierwsze spotkanie z twórczością Magdaleny Majcher, choć czuję, że nie ostatnie.

Ewelina to przeciętna kobieta, której najważniejszym pragnieniem jest zakosztowanie macierzyństwa, choć lekarze nie pozostawili jej złudzeń – nigdy nie urodzi dziecka. To kobieta, z którą niejedna Polka z łatwością może się utożsamić. Mieszka w 50-metrowym mieszkaniu na Śląsku, ma męża i satysfakcjonującą pracę. Ma zupełnie normalne pragnienia i potrzeby. To wszystko sprawia, że opowiadana historia tak łatwo gra na naszych emocjach.

Ewelina wraz z mężem decydują się na adopcję. Wydaje mi się, że autorka bardzo dobrze odrobiła pracę domową. Przeprowadza nas bowiem przez wszystkie zawiłości procesu adopcyjnego w naszych polskich realiach. Małżeństwo ma okazję poznać i zapewnić nowy dom dziewięcioletniemu Piotrkowi, u którego w chwili narodzin stwierdzono FAS – alkoholowy zespół płodowy. Dzięki lekturze możemy przyjrzeć się problemom, z jakimi muszą się zmierzyć adopcyjni rodzice przyjmując pod swój dach dziecko, które jest w takim wieku, że ma już ukształtowaną tożsamość, a FAS wcale nie ułatwia sprawy. Niewiele na ten temat w Polsce się mówi, a temat jest dość ważny biorąc pod uwagę kulturę spożywania alkoholu w Polsce. Jestem zdania, że każda cegiełka, która może podnieść świadomość społeczną w takich trudnych dziedzinach jest potrzebna. A najnowsza książka Magdaleny Majcher właśnie taki cel osiąga.

Wiosna” to zwyczajna historia. To jedna z tych historii, których zdarza się pewnie wiele. Nie ma w niej może fabuły zapierającej dech w piersiach ani nagłych zwrotów akcji. A mimo to, z przyjemnością sięgałam po tę lekturę i trudno było mi przerwać. Jest to pięknie opowiedziana opowieść niosąca za sobą wiele mądrości i uświadamiająca wiele ważnych kwestii. Dzięki niej poznajemy proces adopcyjny od środka – bez upiększania, bez cukierkowego obrazu, ale z przedstawieniem trudności, z jakimi borykają się rodzice (z akceptacją otoczenia włącznie). Do tego dochodzi ogrom wiedzy zgromadzonej przez bohaterkę (a tym samym autorkę) na temat FAS.

Po tym wszystkim co napisałam, możecie poczuć, że książka może być dość przytłaczająca. Nic bardziej mylnego. Autorce udało się poruszyć tak ważne i trudne tematy w lekką i naprawdę przyjemną powieść. Przeplatająca się fabuła ukazująca raz po raz historię miłości oraz pierwsze zmagania z adopcyjnym synem zapewnia odpowiednie proporcje pomiędzy poruszanymi wątkami. Polecam, a przecież zazwyczaj nie jestem miłośniczką powieści obyczajowych!



10 marca

Z nienawiści do kobiet - Justyna Kopińska

Z nienawiści do kobiet - Justyna Kopińska



Justyna Kopińska, najbardziej nagradzana polska dziennikarka śledcza, powraca z nową książką. Dokładnie w Dzień kobiet, 8 marca, swoją premierę miał nowy zbiór reportaży „Z nienawiści do kobiet”. I choć data premiery oraz tytuł wskazywały, że mowa będzie przede wszystkim o kobietach, to Pani Kopińska zaoferowała nam mieszankę tematyczną podobną do tej z „Polska odwraca oczy”.

Z nienawiści do kobiet” to nowe historie, nowe poruszane tematy, ale też powrót do tych historii i wątków, które znamy z „Polska odwraca oczy”. Jeśli znana jest Wam twórczość autorki, to raczej nie będziecie zaskoczeni. Justyna Kopińska po prostu trzyma poziom. Może w „Polska odwraca oczy” poznaliśmy nieco więcej naprawdę mocno szokujących historii, takich z bardzo negatywnym obrazem aparatu państwowego, ale w nowej książce również nie zabrakło bulwersujących spraw. 

Zbiór reportaży otwiera premierowa opowieść syna o Violetcie Villas, która mnie osobiście rozczarowała. Jak na tak barwną postać, opowieść ta jest po prostu zbyt spokojna. Choć rozumiem, że zamierzeniem było ukazanie innej twarzy artystki, to do mnie ta historia nie trafiła. Pozostałe historie w pełni zaspokoiły jednak mój czytelniczy głód. Po raz kolejny wywołały wściekłość, niedowierzanie i szczere oburzenie postawami władz i instytucji zaufania publicznego czy nieskutecznym wymiarem sprawiedliwości. O niektórych z opisywanych tematów dane było mi posłuchać w ubiegłym roku na spotkaniu autorskim, gdy Pani Justyna opowiadała nad czym właśnie pracuje. Mimo to, sprawa księdza pedofila, który nadal odprawia msze święte mocno zszokowała mnie gdy poznałam jej szczegóły. Wciąż zaskakuje również nieudolność organów ścigania w temacie odnoszącym się do reportażu o zakłamywaniu statystyk policyjnych, który można przeczytać w „Polska odwraca oczy”. Całość zamyka bardzo interesujący wywiad-rzeka z Panią Kopińską, który jest równie wartościowy, co niejeden artykuł w zbiorze. Ale tu mogę być nieobiektywna, bo według mnie dziennikarka ta jest jedną z najbardziej inspirujących i godnych naśladowania kobiet w Polsce. Jestem pełna podziwu dla jej pracowitości, rzetelnej pracy dziennikarskiej oraz zawziętości w gromadzeniu i analizowaniu materiałów w sprawach, o których pisze.

Jak na wstępie zaznaczyłam, wcale nie jest tak, że reportaże w zbiorze traktują o kobietach, czy nienawiści wobec nich. Tytuł jest bardzo mylący. W „Z nienawiści do kobiet” znajdziecie również historie, w których kobiety nie odgrywają żadnej roli (np. o homoseksualnych katolikach). Nie ukrywam, że najbardziej oburzające były jednak te, które do kobiecości się odwoływały.

Mam jeszcze jedno zastrzeżenie – zbiór jest zdecydowanie za krótki! Ponad 200 stron spokojnie można przeczytać w jeden dzień. Duża czcionka, wysoka interlinia i rozrzutny układ tekstu sprawia, że w książce znajdziemy tylko 8 reportaży plus wywiad z autorką. To moim zdaniem niewiele, choć na tyle dużo, abym po raz kolejny załamywała ręce na to w jakim kraju przyszło nam żyć. Po raz kolejny z niejednej historii wyłania się obraz Polski, która odwraca oczy.

03 marca

Biały latawiec - Ewelina Matuszkiewicz

Biały latawiec - Ewelina Matuszkiewicz

Wy też już macie dość zimy i marzycie o tym, aby nadeszła wiosna, a po niej ciepłe lato? Dopóki za oknem wciąż czekają na nas siarczyste mrozy, ja proponuję sięgnąć po książkę, która ogrzeje nas ciepłem… nie tylko tym mierzonym termometrem. „Biały latawiec” to podróż do Kozienic – prowincjonalnego miasteczka, o którym nigdy wcześniej nie słyszałam, a które skradło moje serce, podobnie jak historia stworzona przez Ewelinę Matuszkiewicz w „Białym latawcu”.

Kozienice, Boże Ciało. Przypadkowi mieszkańcy i nieprzypadkowe zdarzenia dają początek świetnej fabule. Na pozór niepowiązane ze sobą migawki z życia mieszkańców układają się w intrygującą i wciągającą historię, która sprawia, że „Biały latawiec” czyta się jak dobry kryminał. To taka powieść obyczajowa, w której wszystko jest takie, jak należy. Wyraziści i frapujący bohaterowie, wśród których autorce udało się uchwycić cały katalog typowych postaci z prowincjonalnej wioski, stanowią trzon książki. Różnorodność postaci, prezentowanie ich historii i postaw sprawia, że „Biały latawiec” to nie tylko historia powracającej do Kozienic młodej kobiety, która postanawia zamieszkać w domu odziedziczonym po dziadku pozostawiając w tyle przytłaczającą Warszawę. Tu każda postać drugoplanowa ma swoje pięć minut, w których gra pierwsze skrzypce. Myślę, że każdy znajdzie tu coś dla siebie, to jest bohatera z którym może się utożsamiać, rozumiejąc jego rozterki i problemy. W Kozienicach nie brakuje nadziei na nowy początek, intryg, tajemnic, nierozwiązanych spraw z przeszłości, zakazanej miłości i mrzonek o lepszej przyszłości. A to wszystko w zgodzie z naturą i przyrodą w pełni obudzoną do życia, gdzie burza zwiastuje nadejście niejednych problemów.

Autorka stworzyła bardzo przyjemną książkę w której, choć poruszanych jest sporo trudnych tematów, nie brakuje jednak ciepła i sielankowego klimatu małego miasteczka. Stworzony obraz Kozienic zachęca do wizyty w tym mieście. Mimo typowej małomiasteczkowej mentalności mieszkańców wydaje się być ostoją, miejscem bliskim naturze. Aż chce się spakować walizkę i uciec w otoczenie tej kojącej przyrody, razem z mieszkańcami włączyć radio, zamknąć oczy i słuchać nie tylko odgrywających istotną rolę w fabule audycji radiowych, ale także piosenek, których fragmenty wplecione zostały w książkę w postaci tytułów rozdziałów.

Lektura „Białego latawca” to świetna odskocznia od krwawych thrillerów, które zdominowały ostatnio moje czytelnicze zapędy. To lekka historia, która skrywa w sobie niejedną tajemnicę. Mam nadzieję, że również zdecydujecie się je rozwikłać.   

21 lutego

Ocalałe - Riley Sager

Ocalałe - Riley Sager

Tam, gdzie w większości thrillerów pojawia się napis KONIEC pojawiają się one – OCALAŁE, które jako jedyne cudem uniknęły śmierci w masakrach. „Ocalałe”, bo o tej książce mowa to pełen nieoczywistych zwrotów akcji thriller. Ich przeznaczeniem było umrzeć. Jak to jest żyć jako ocalała? Dowiecie się wkrótce, bo jeśli jesteście koneserem gatunku, z pewnością sięgniecie po tę pozycję.

Quincy wiedzie z pozoru normalne życie. Utrzymuje się z prowadzenia bloga kulinarnego, zatem jej głównym zajęciem jest pieczenie i fotografowanie przyrządzonych pyszności. U swego boku ma kochającego i wyrozumiałego partnera, który pracuje jako prawnik z urzędu i ma spore aspiracje do awansu. Quincy zdaje się być zadowolona ze swojego życia. Ma pewne blizny (na ciele i duszy), które przypominają o zdarzeniu, do jakiego doszło przed dziesięcioma laty, ale wygląda na to, że jako tako uporała się z traumatyczną przeszłością. Pamiętajmy jednak, że Quincy jest jedną z Ocalałych. Ten medialny przydomek na trwałe zaistniał w świadomości społeczeństwa. Co jakiś czas, co ciekawsi dziennikarze wtrącają się w życie tych, które uszły z życiem. Pewnego dnia wszystko się komplikuje zaburzając misternie budowaną przez Quincy poukładaną rzeczywistość. Bohaterka chcąc nie chcąc musi stawić czoła przeszłości i pewnym nierozwiązanym sprawom...

Historia wciąga od pierwszego rozdziału. Nie żebym jakoś specjalnie polubiła główną bohaterkę, bo czasami może jest dziwna i irytująca. Ale to nie na moich oczach zabito wszystkich moich przyjaciół więc nie mogę mieć jej za złe, że jest jaka jest. Radzi sobie. Jakoś. Na tyle, na ile jest to możliwe po takich przeżyciach. Dzięki pierwszoosobowej narracji mamy okazję poznać całkiem dokładnie portret psychologiczny głównej bohaterki. Ułatwia to zrozumienie wielu kwestii, a także pozwala wczuć się w jej sytuację. Zasadniczo, pozostałe postacie stworzone przez autora są wyraziste i ciekawe, no może z małymi wyjątkami.

Najważniejsza jest tu jednak fabuła i gra, jaką toczy z nami autor. Za każdym razem, kiedy wydaje się, że można już śmiało snuć pewne przypuszczenia co do rozwiązania zagadki, następuje kolejny zwrot akcji, który nasze przypuszczenia roznosi w pył. To nieustanna huśtawka emocji. Czasami byłam nawet zła na autora, bo już myślałam, że go rozgryzłam, a tu znowu jakiś twist. Mimo to, mnie osobiście zakończenie szczególnie nie zaskoczyło, choć słyszałam wiele głosów, że innych wbija w fotel. Dla mnie było w porządku, ale gdzieś po drodze miałam przebłyski, że rozwiązanie może pójść w tym kierunku. Niemniej jednak w ogóle nie osłabiło to wrażenia, jakie wywarła na mnie książka. Bo warto również zauważyć, że „Ocalałe” to dobrze dopracowana historia, w której nic nie jest przypadkowe. Na każdym kroku możecie zgromadzić poszlaki kierujące do finału. Podczas lektury w głowie buduje się wiele alternatywnych scenariuszy. Aż chce się jak najszybciej dotrzeć do końca, aby sprawdzić, czy któryś z nich się urzeczywistnił.

Polskie wydanie zawiera na okładce rekomendację Stephena Kinga, według którego „Ocalałe” to „fenomenalny thriller. Najlepszy, jaki przeczytasz w tym roku.” Co prawda, mamy dopiero początek roku i byłabym daleka od okrzyknięcia tej książki najlepszą w całym roku, ale póki co to rzeczywiście najlepszy thriller tego roku. Gdy już zdecydujecie się sprawdzić, jak to jest być OCALAŁĄ, jestem przekonana, że lektura pochłonie Was i wypluje na koniec. 
Copyright © 2016 Uwaga czytam , Blogger