Od
kilku dni na sklepowych półkach dostępna jest najnowsza powieść
Remigiusza Mroza. Na „Nieodnalezioną” czekałam z wyjątkowym
utęsknieniem od czerwca ubiegłego roku, kiedy to nasz rodzimy
rekordzista w wydawaniu książek na Festiwalu książki w Opolu
ogłosił, że niedługo pojawi się nowa książka, której akcja
osadzona jest w moim (i Remigiusza) mieście. Na żadną z premier
nie czekałam tak jak na tę kolejną (po „Behawioryście”)
opolską powieść. No to przeczytałam. I trochę się obraziłam.
Wszystko
zaczęło się dziesięć lat temu pod jednym z opolskich pubów nad opolską Młynówką (tak, właśnie to miejsce uwieczniłam na zdjęciu).
Miały być oświadczyny i happy end, a był to najgorszy dzień w
życiu Damiana. Chwilę po romantycznych zaręczynach para zostaje
napadnięta. Gdy Damian Werner traci przytomność, Ewa znika bez
śladu. Po dziesięciu latach Damian nagle trafia na ślad swojej
narzeczonej. Wiedziony kolejnymi wskazówkami ma dotrzeć do prawdy.
Ale czy mu się to uda? Co kryje się na końcu drogi, jaką dla
niego przygotowano? Tego nie wie nikt.
Jak
na książki Mroza przystało, akcja w „Nieodnalezionej” toczy
się bardzo dynamicznie, jak zwykle trudno się również oderwać od
lektury. Tym razem autor zdecydował się na dwie pierwszoosobowe
narracje. Pierwszą z nich prowadzi Damian, którego historia
rozpoczyna się w Opolu. Drugi głos został oddany Kassandrze,
właścicielce biura detektywistycznego z Rewala. Jak się możecie
domyślić, takie rozwiązanie sprawia, że Opola tutaj mamy
zdecydowanie mniej niż w „Behawioryście”. Jeśli
spodziewacie się kolejnych spacerów i pościgów na terenie tego
miasta, to nie uświadczycie ich w „Nieodnalezionej”.
Spodziewajcie się za to wielu innych ciekawych lokalizacji.
Różnorodność miejsc akcji jest jednak mocnym atutem tej historii,
ponieważ nadaje jeszcze większej dynamiki. Czytając ma się
poczucie bycia w ciągłym ruchu. Wczucie się w lekturę
może spowodować prawdziwe zmęczenie fizyczne ;-)
Już
dawno żadna książka nie wywoływała we mnie takiej huśtawki
nastrojów. Początek był naprawdę dobry, potem zaczęłam
przeczuwać co wydarzy się dalej i trochę rozczarowałam się tym,
że rzeczywiście jest tak, jak myślałam. Za chwilę pojawiła się
kolejna fala wielkich emocji (i nadziei), kiedy autor postawił na
mocne (i jednak zaskakujące) zakończenie. I wszystko byłoby w porządku. Przyjęłabym
do wiadomości zaproponowany finał, gdyby nie to… że nagle
wszystko się posypało, pozostało wiele niewyjaśnionych
wątków, a to co zostało wyjaśnione miało w sobie wiele
niespójności. No tak się nie robi!! Pokładałam w tej książce
wielkie nadzieje, lektura była naprawdę emocjonująca, bohaterowie
ciekawi, wszystko zapowiadało, że to będzie dobra książka,
aż tu nagle finał, który pozostawia zbyt wiele pytań bez
odpowiedzi, a także zbyt wiele sprzeczności. Mam wrażenie, że
zakończenie zostało na szybko zmienione, ale autor zapomniał o
połączeniu tego z wcześniejszymi wątkami.
Bardzo
ważnym wątkiem poruszanym w lekturze jest przemoc wobec kobiet.
Cieszę się, że Remigiusz Mróz korzystając ze swojej popularności
stał się ambasadorem tak ważnej kampanii. A pisząc TAKĄ książkę
przyczynia się do nagłośnienia tego problemu. Książkę kończy
bardzo mądre posłowie, które trochę złagodziło mój żal, jaki
odczuwałam po poznaniu zakończenia historii.
Zgadzam się w 100%. Całość godna uwagi. 7/8 książki czyta się na jednym oddechu. Końcówka niestety pozostawia czytelnika z mnóstwem pytań i niejasności. Panie Mróz: no tak się nie robi!!
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńAaaaaa, proszę bez takich spoilerow! Tu wchodzą ludzie, którzy nie czytali jeszcze tej książki. Chętnie podyskutuję na ten temat, ale proszę edytuj ten komentarz albo będę musiała go usunąć :(
Usuń