W
kręgach władzy w końcu mogę nazywać moją ulubioną serią
Remigiusza Mroza! A jest to możliwe z dwóch powodów: po pierwsze,
nareszcie doczekałam się premiery Większości bezwzględnej
– drugiego tomu z serii, który sprawia, że Wotum nieufności nie
jest już niezależną powieścią. Po drugie, jestem po jej lekturze
i… och, co to było!?! Akcja w drugim tomie nie zwalnia, wręcz
przeciwnie, dzieje się o wiele więcej, a Remigiusz zdecydował się
na kilka bardzo odważnych rozwiązań.
Nie
będę zdradzać zbyt wielu tajników fabuły, bo książka ta jest
kontynuacją wydarzeń z Wotum nieufności (uwaga,
jeśli nie czytaliście jeszcze pierwszej części, nie czytajcie
opisu wydawniczego, bo jest tam mega spoiler – dla mnie nie do
wybaczenia). Akcja zaczyna się miesiąc po finale pierwszego
tomu. W kręgach władzy trwa kryzys, afera goni aferę, a niedługo
w Polsce ma odbyć się międzynarodowy szczyt. Pojawią się
doniesienia o rzekomym zagrożeniu terrorystycznym, w sejmie panuje
zamęt, powstają układy i układziki, politycy sięgają po różnego
rodzaju manipulacje i pakty, aby tylko osiągnąć swoje cele. A
wszystko to osadzone jest w realiach naszego polskiego systemu
prawnego. Ja jestem zachwycona!
Już
przy Wotum nieufności wspominałam, jak fascynujący świat
polskiej polityki wykreował autor. W Większości
bezwzględnej ten świat wciąż jest tak samo interesujący,
wciąż cechuje się dużym realizmem (w końcu po polskich
politykach można się spodziewać wszystkiego!). Po lekturze
drugiego tomu, muszę stwierdzić, że choć stworzona przez
Remigiusza seria zalicza się do gatunku political fiction, nie
sposób nie dostrzegać inspiracji z prawdziwej sceny politycznej.
Już w pierwszym tomie widziałam pewne podobieństwo Hauera do
jednego z polityków (w którym się utwierdzam), w tej części
pojawia się Zwornicki, którego też trudno nie powiązać z jednym
z obecnych posłów. Doceniam również wszystkie postacie stworzone
przez Remigiusza na potrzeby serii, a także fakt, iż autor nie
pozwala nam się nudzić wprowadzając nowe osoby, które wpływają
na rozwój akcji razem z poznaną w pierwszym tomie grupą.
W
drugim tomie dostrzegam dodatkowo wartość edukacyjną. O ile na
przykład w serii z Chyłką, Remigiusz pozwala sobie na sporo
odstępstw od przepisów polskiego prawa, o tyle w przypadku
Większości bezwzględnej odnoszę (mam nadzieję słuszne)
wrażenie, że poruszamy się w meandrach prawdziwego prawa. Lektura
pozwala zagłębić się w zawiłości polskiej konstytucji,
dopatrzyć się jej słabości i wielości możliwości
interpretacyjnych. Gdybym była na studiach, książka ta z pewnością
pozwoliłaby mi lepiej przyswoić wiedzę z prawa konstytucyjnego ;-)
Ale nie obawiajcie się! To, że jest wiele odniesień do naszej
Konstytucji wcale nie jest nudne! Wręcz przeciwnie, nadaje
powieści jeszcze większego realizmu.
Nie
sposób również nie wspomnieć o zakończeniu. Remigiusz Mróz
przyzwyczaił nas już do zaskakujących finałów, ale tym razem
zdecydował się na coś, czego nawet po nim się nie spodziewałam.
Wciąż jestem w szoku. Jestem ciekawa, w jaki sposób autor dalej
pokieruje akcją w tej alternatywnej
polskiej rzeczywistości politycznej. Ma
teraz duże pole do popisu. Choć przy wydarzeniach,
które się tam dzieją jakoś łatwiej jest spoglądać na niewinne
igraszki naszych prawdziwych polityków.
PS.
Nie jestem aktualnie pewna, czy bardziej nie mogę się doczekać
kolejnego tomu, czy serialu jaki powstaje na podstawie serii! Chyba jednak z większym utęsknieniem czekam na Władzę absolutną...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz