Wyobraźcie
sobie, że genetyka idzie tak do przodu, iż obok roślin
modyfikowanych genetycznie i sklonowanych zwierząt możliwe jest
manipulowanie ludzkim genomem. Gdzieś tam w USA realizowany jest
tajny projekt badawczy, który umożliwia ulepszanie człowieka.
Na świat przychodzą superdzieciaki o niezwykłych
właściwościach: sprawniejsze, mądrzejsze, silniejsze. Ich
wyjątkowe zdolności sprawiają, że intelektualnie szybko
wyprzedzają swoich ojców. Do takiego świata wkraczamy w
najnowszej powieści Marca Elsberga pt. „Helisa”.
Recenzując
„Helisę” warto pochylić się na chwilę nad jej autorem, który
swoją twórczością robi na mnie ogromne wrażenie. Jeśli
jeszcze nie mieliście do czynienia z Elsbergiem, muszę wspomnieć,
że charakterystyczne dla niego jest to, że w swoich książkach
porusza problematykę postępu technologicznego oraz zagrożeń
związanych z różnymi dziedzinami nauki i techniki. Jego
najgłośniejsza powieść „Blackout” omawia problem uzależnienia
społeczeństwa od elektryczności. Fabuła książki skupia się na
konsekwencjach awarii sieci europejskich elektrowni, w wyniku której
Europa pogrąża się w ciemności (akurat ta książka, wciąż
czeka na swoją kolej w mojej – ha! elektronicznej –
biblioteczce). W powieści „Zero”, która zrobiła na mnie
ogromne wrażenie, Elsberg zwraca z kolei uwagę na problem rozwoju
wirtualnego świata oraz zagrożenia kryjące się w
(zbyt) zaawansowanym wykorzystywaniu big data. Tuż po lekturze
„Zero” oceniałam tak:
Świetna książka! Jako zdeklarowana entuzjastka bigdata oraz mierzenia i zapisywania informacji o sobie w chmurze, dostrzegłam ciemną stronę mocy. Internet personalizuje wyświetlane nam informacje na podstawie tego, czego się o nas nauczył (np. Instagram podrzuca mi milion książkowych zdjęć do polubienia) - jednak co jeśli ten proces jest odwrócony i to aplikacje zmieniają nas? Co jeśli nasza wolna wola jest na straconej pozycji? W książce poruszonych jest kilka kwestii ważnych społecznie: współczesnego panoptikonu, inwigilacji w internecie oraz bezpieczeństwa w sieci. Dla mnie idealna pozycja! „Zero” z jednej strony stanowi świetną powieść trzymającą w napięciu, z drugiej skłania do refleksji nad naszym społeczeństwem. Polecam!
No i
mamy „Helisę”, której akcja toczy się wokół inżynierii
genetycznej. Po raz kolejny Elsberg zaimponował mi tym, jak sprawnie
porusza się po zawiłościach świata technologii i nauki. Przyznam,
że nigdy specjalnie nie interesowałam się tematyką związaną z
genetyką i GMO. O ile zatem „Zero” dotyczyło świata, który
znam (no tak, jestem cyfrowym nomadem :-)), o tyle tym razem odbyłam
podróż w zupełnie nieznane mi zakątki. Oparcie fikcji literackiej
na zaawansowaniu technologicznym dotyczącym powstawania aplikacji i
możliwości gromadzenia danych online (w powieści „Zero”)
zrobiło na mnie ogromne wrażenie swoim realizmem, miałam poczucie,
że wydarzenia opisywane w książce potencjalnie mogłyby się
zdarzyć tu i teraz.
W
przypadku genetyki trudno było mi wyczuć gdzie są granice pomiędzy
tym co jest potencjalnie możliwe, a tym co rzeczywiście można już
teraz uczynić w laboratoriach zajmujących się inżynierią
genetyczną. Dla mnie, genetycznego laika, „Helisa” to wciąż
bardziej science fiction niż thriller, choć jak autor zaznaczył w posłowiu
powieść łączy rzeczywistość i fantazję. Chyba dlatego
początkowo trudno było mi się zachwycić tą lekturą. Wydarzenia
rozpoczynające książkę, pozornie niemające żadnego punktu
wspólnego, szybko zaczęły się przeplatać i tworzyć emocjonującą
i trzymającą w napięciu fabułę. Temat inżynierii genetycznej w
końcu również mnie wciągnął i z przerażeniem obserwowałam
potencjalne skutki dążenia do genetycznego udoskonalania
społeczeństwa. Bo czy naprawdę korzystne dla ludzkości będzie
rodzenie doskonałych, „ulepszonych” dzieci? Do czego nas to
zaprowadzi, a przede wszystkim czy nie jest to niebezpieczne igranie
z naturą? Tego dowiecie się sięgając po „Helisę”.
Właśnie odkopałam Black out autora z dalekich odmętów regału z nadzieją, że w końcu znajdę na nią czas. Potężny grubasek z niej. I jak widać, z Helisy także. Jeśli tylko Black out przypadnie mi do gustu, z pewnością sięgnę i po resztę książek Elsberga. :D
OdpowiedzUsuń